Grajmy w walentynki na własnych zasadach. Bez pierścionków zaręczynowych z Allegro.

Jakiś czas temu moja przyjaciółka, głęboko oczarowana raportami sprzedaży Allegro, podrzuciła mi niebanalną ciekawostkę. Pod zakładką sezonowych trendów zakupowych znalazła bowiem, że na kilka dni przed walentynkami Polacy najczęściej kupują… pierścionki zaręczynowe. „Nie mam pomysłu na prezent, więc może nadrobię oświadczynami” – zdaje się krzyczeć ta kuriozalna statystyka.

Photo by George Coletrain on Unsplash

Cóż, taki obraz walentynek. Już prawie 700 lat 14 lutego jest utożsamiany z celebrowaniem miłości, a od niecałych 200 przybiera kształt czerwonych serc i kwiatów. W gruncie rzeczy, choć nie bardzo rozumiemy dlaczego, co roku w ten jeden konkretny dzień wkładamy całą górę wysiłku, by zamanifestować swoje uczucia. Tak płomienne, że łatwiej je opisać prezentami, niż słowami.

Żeby mnie jednak nikt źle nie zrozumiał – bynajmniej nie staję teraz na czele antywalentynkowego strajku. Statystyki jasno wskazują, że zaledwie 9% Polaków deklaruje, że rezygnuje z obchodów święta zakochanych. Taki dzień, choć zaledwie jeden na 365 pozostałych, warto spędzić z ukochaną osobą, choćby celem pielęgnacji swojego związku.

Wracając jednak do wspomnianego pierścionka zaręczynowego, proponuję odwrócenie kart. W ubiegłym tygodniu uciąłem krótką pogawędkę z nowo poznaną koleżanką z uczelni. Gdy temat rozmowy spadł na walentynki, a raczej na to, co ona planuje na ten dzień przygotować, wzdrygnęła ramionami. „Raczej nic” – z pewną dozą zaskoczenia odpowiedziała – „zobaczę, co wymyśli mój chłopak”.

Photo by Wiktor Karkocha on Unsplash

Gdzieś dawno temu, przy wymyślaniu na czym właściwie walentynki będą polegać, ktoś popełnił elementarny błąd. Kulturowo i zwyczajowo przyjął się schemat, w którym to mężczyźnie przypada niepisany obowiązek organizacji dnia zakochanych. By nie być gołosłownym, zgodnie z raportem portalu Prezentmarzeń – aż 72% badanych Polaków uważa, że taka zależność jest jak najbardziej prawidłowa. Co więcej, panuje przekonanie, że wcześniej nieuzgodniona zamiana ról byłaby wręcz godząca w męską pewność siebie.

Dodam też, że niekoniecznie przeciwko takiemu rozdaniu ktokolwiek protestuje. Wielu mężczyzn, w tym ja sam, czerpie przyjemność z przyjmowania czynnej postawy wobec wyjątkowych okoliczności. Jeśli macie jednak pod ręką kalendarz, proponuję otworzyć go na przełomie trwającego i nadchodzącego miesiąca. Niektóre są wydrukowane w taki sposób, że okienka z datami 14 lutego i 8 marca są niemalże koło siebie. Warto te dwie daty rozróżniać.

Nie byłoby dużym wyolbrzymieniem gdybym napisał, że nie znam mężczyzny, który przed walentynkami wyczekiwałby prezentów czy wyjątkowych atrakcji. Czasami ucieka nam sprzed nosa wartość tych drobnych rzeczy, które mają prawdziwe znaczenie. Ktoś dużo mądrzejszy ode mnie powiedział mi kiedyś, że najcenniejszy prezent jaki otrzymał w związku to potwierdzenie. Potwierdzenie, że to co robi, robi dobrze.

Jak więc powinny wyglądać idealne walentynki? Zaryzykuję szalone stwierdzenie, że święto zakochanych jest dla… zakochanych. Dlatego też warto grać w tę grę tak, jak sami tego chcemy. Natalia Przybysz na swojej nowej płycie (nota bene doskonały krążek!) śpiewa: „kochamy się źle, czy dobrze? Coraz więcej czytamy o tym książek”. Za często wpadamy w bardzo proste sidła, zapominając, że nikt poza nami nie ustala reguł. Kupujemy pierścionki zaręczynowe, by przypadkiem nie zostać 14 lutego z gołymi rękami.

Czy potrzebnie?

Nie wiem. To wy ustalacie zasady.

Dodaj komentarz