W „Męskim Oku” cenimy sobie takie wartości jak szczerość, autentyczność i obiektywność. Tematem poniższego tekstu jest dieta w życiu kobiet (choć pozwoliliśmy sobie wrzucić też coś o nas), widziana z męskiego punktu widzenia. Aby podkreślić pewne podobieństwa i różnice – musieliśmy odwołać się do całości płci – zarówno męskiej jak i żeńskiej. Z tego powodu niejednokrotnie myśleliśmy kategoriami grupy, a co za tym idzie – generalizowaliśmy. Mamy nadzieję, że czytając tekst, będziecie mieli z tyłu głowy, że opisane przypadki nie zawsze są czarno-białe, chociaż tak wyglądają. Aby uniknąć nieporozumień, zdecydowaliśmy dodać tę krótką przedmowę – miłej lektury 🙂

Jeszcze w latach ’80 zdrowy styl życia nie był w kręgu zainteresowań zwykłych ludzi. Sport zarezerwowany był dla sportowców wyczynowych, zaś zgodnie z dietą odżywiali się przeważnie ludzie chorzy – z przyczyn zdrowotnych rezygnujący z danych posiłków. Jak to zazwyczaj bywa, zmiany nadeszły do nas z Zachodu. Najpierw były to raczkujące społeczne trendy – większa dbałość o higienę, odchodzenie od pewnych niezdrowych nawyków, w końcu – kult pięknego, wysportowanego ciała. Dawniej popularyzatorami tych trendów były media oraz błyszczący w nich celebryci, w minionej dekadzie tę funkcję w większości przejęły portale społecznościowe. Jeszcze do niedawna diety uznawane były za obszar zdominowany przez kobiety. Nie powinno to nikogo dziwić, w końcu to panie, uważane powszechnie za „płeć piękną”, musiały codziennie stawiać czoła społecznym oczekiwaniom „bycia atrakcyjną”. W kończącej się dekadzie doszło jednak do rewolucji w tym zakresie – w polu rażenia zdrowego lifestyle’u znaleźli się również panowie. Jak my – faceci – z perspektywy czasu możemy ocenić tę zmianę? Czy są temu winne kobiety, zaś jeśli tak – to czy powinniśmy mieć im za złe, że spopularyzowały wśród całego społeczeństwa dietetyczne nawyki, które odwróciły nasze życie do góry nogami?
Wystarczy jednak historii. Współcześnie wszyscy pragniemy atrakcyjnych ciał i aby je osiągnąć korzystamy ze wszelkich, możliwych sposobów. To fakt, który trzeba przyjąć do świadomości. Która z płci jest w tym dążeniu jednak lepsza?
Osobiście zawsze podziwiałem kobiety za ich duży zapał, przy podejmowaniu się nowych aktywności fizycznych czy diet. Potrafią w naprawdę krótkim czasie zmienić nawyki o 180 stopni, wyrzucić z nich niezdrowe (w ich mniemaniu) produkty, ustalić plan treningowy na cały tydzień i wdrożyć to w życie. Porzucenie fast foodów, odstawienie alkoholu ale przede wszystkim – skrupulatne liczenie kalorii – to zdecydowanie domena kobiet. Większości facetów to nawet nie przejdzie przez głowę. Z czego wynika taka przypadłość? Prawdopodobnie niemały wpływ miał czynnik kulturowy, o którym pisałem na początku – potrzeba czucia się atrakcyjną. Przypomnijcie sobie wszystkie sytuacje, w których będąc w restauracji, zamawialiście soczyste mięsko, zaś Wasza partnerka brała sałatkę. Myślę, że niektórzy faceci, nawet współcześnie, mogliby uznać zamówienie sałatki za „niemęskie” lub niegodne wyjścia do knajpy – w myśl zasady „skoro płacę, to zjem coś porządniejszego niż sałata”.
I pomimo, że hasła „diety-cud” doskonale trafiają do serc i głów kobiet, trzeba zauważyć, że panie rzadko się zreflektują i podejdą do tematu krytycznie. Za przykład może posłużyć słynna przed 10-cioma laty dieta Dukana, która stała się hitem wśród milionów kobiet na świecie, jednak eksperci szybko uznali ją za szkodliwą. Co więcej, zauważyłem, że po dłuższym czasie, kobiety częściej niż my odczuwają spadek motywacji. Ciężko utrzymać na stałe niektóre, czasem radykalne nawyki, co więcej to zazwyczaj paniom przypisuje się nieszczęsny efekt „jo-jo”. Warto tutaj wspomnieć o olbrzymiej słabości kobiet do słodyczy – gdybym miał przełożyć ją na męskie warunki, porównałbym ją do słabości panów do piwa.

Między zdrowym stylem życia facetów a kobiet występuje kilka istotnych różnic. Panie przechodzą na dietę bo chcą (zazwyczaj) schudnąć, Panowie zaś – nabrać masy i wyrzeźbić ciało. Przekładanie treningu siłowego nad cardio to typowo męska cecha. Ciężko jest nas przekonać do zmiany diety – zazwyczaj musi to zrobić ktoś z pozycji autorytetu np. trener personalny. Dużą rolę odgrywa też rywalizacja – kolega, który w barkach rośnie w mgnieniu oka, będzie dla nas dużą motywacją do działania. Podczas gdy kobiety będą przeważnie liczyć kalorie, my skupimy się na liczeniu makro – zwłaszcza ilości białka! W tej kwestii panowie również bywają bezrefleksyjni – nie o proteiny tylko w diecie chodzi.
Wszystkie te różnice zależą nie tylko od naszych odmiennych charakterów i sposobów myślenia. Kluczową rolę odgrywa czynnik kulturowy – współczesny kanon piękna, w którym kobieta ma ciało Chodakowskiej, zaś facet to wyrzeźbiony Adonis. Ciężko wskazać, kto z nas ma gorzej, jednak wygląd ciała powoduje spore problemy z brakiem samoakceptacji i pewności siebie, co może przekładać się na kompleksy u obojga płci. Dlatego ważne jest, by do tych spraw podchodzić z dystansem i nie popadać w skrajności.
Na zakończenie refleksja. Będąc na siłowni, uwielbiam obserwować ćwiczące wspólnie pary – widać w nich dużą kompatybilność i wzajemne uzupełnienie. Jeśli interesujecie się lub dopiero chcecie wejść w tematy żywienia, zachęcam Was bardzo do poczytania artykułów profilowanych zarówno pod mężczyzn jak i kobiety – akcent położony jest w nich na inne rzeczy, jednak wspólnie dają pełny obraz tego, jak funkcjonujemy. W naszych żołądkach aż takich różnic nie ma.
Do następnego!
~ jk